Po 16 latach szybkiego wzrostu w tym roku po raz pierwszy telefonię komórkową czeka hamowanie. Czas na oszczędności.
- Operatorzy będą zmuszeni ciąć koszty. Spodziewam się redukcji zatrudnienia, choć nie stanie się to wcześniej niż na przełomie 2009/2010 roku - mówi w dzienniku Paweł Puchalski, analityk DM BZ WBK.
- Przez lata koniunktury operatorzy obrośli tłuszczykiem. Teraz będą musieli obniżyć bazę kosztową. Dyrektorzy będą musieli pozbyć się swoich przestronnych gabinetów, firmy będą zwalniać pracowników. Pomimo szybkiego tempa rozwoju, w październiku zamroziliśmy zatrudnienie. Teraz zezwolenie na zatrudnienie każdej nowej osoby podpisuję ja - mówi Chris Bannister, dyrektor zarządzający P4, operatora sieci Play.
P4 zatrudnia 900 osób, nie licząc sieci sprzedaży. Polkomtel - ponad 3 tys., Centertel - ponad 3,3 tys., PTC - 5,5 tys., wliczając własną sieć sprzedaży. Operator sieci Play jest o tyle w dobrej sytuacji, że od początku oglądał każdego wydawanego złotego. W przeciwieństwie do trzech głównych graczy, z których tylko w Centertelu zarząd stara się ciąć koszty.
Miejsc do cięć jest sporo - operatorzy chętnie mówią o planowanym zmniejszeniu nakładów inwestycyjnych, co ma skłonić rządzących do większej troski o sektor. Ale samą strukturę każdego z telekomów też można dość łatwo odchudzić - począwszy od sieci sprzedaży, poprzez systemy informatyczne, do nakładów marketingowych.
- Operatorzy zadowolą się mniejszymi zyskami i będą czekali na lepsze czasy, przeznaczając mniejsze pieniądze na rozwój i ograniczając koszty systemów sprzedaży - mówi w "PB" Michał Duszak z Instytutu Łączności.
- Operatorzy mają po kilka systemów billingowych, co zwiększa koszty i opóźnia czas wprowadzenia promocji. Ceny operatora sieci Play są niższe, bo mamy mniejsze koszty - obsługa techniczna jest u nas tańsza o 25-30 proc. niż u dużych graczy - mówi Chris Bannister.
- W obecnej sytuacji, jak każda firma działająca na rynku, przyglądamy się kosztom. Ale nie planujemy żadnych drastycznych ruchów, jak reorganizacja sieci sprzedaży czy zmiany poziomu zatrudnienia - uspokaja na łamach "PB" Andrzej Pomarański z biura prasowego PTC.
- Ceny części telefonów w ofercie mogą wzrosnąć. By klient odczuł to w jak najbardziej umiarkowany sposób, będziemy starać się rekompensować to na poziomie elastycznych rozwiązań całości oferty. Słabnący złoty przekłada się również na wzrost kosztów operacyjnych, co skutkuje ograniczeniem nakładów inwestycyjnych w infrastrukturę - mówi Elżbieta Sadowska, rzecznik Polkomtela.
W tym roku nałoży się szereg negatywnych czynników - statystyczny Polak ma co najmniej jedną komórkę, więc rynek rośnie coraz wolniej, stagnacja gospodarcza może zmniejszyć chęć do rozmów, a słaby złoty zwiększa koszty działalności, w tym zakupów aparatów telefonicznych. Nie mówiąc o obniżce stawek rozliczeń międzyoperatorskich (MTR) nałożonej na trzech głównych graczy przez Urząd Komunikacji Elektronicznej (UKE). Obniżka MTR to dla operatorów spadek przychodów o 2-2,5 mld zł, nie licząc efektu wzrostu ruchu w sieci spowodowanego niższymi cenami połączeń.
- Przychodów rzędu 2,5 mld zł nie da się łatwo zrekompensować innymi usługami. Ich spadek nakłada się na kryzys, którego nigdy nie doświadczyliśmy przy rozwiniętym rynku komórkowym. Spowolnienie może spowodować, że obniżka cen rozmów nie wpłynie na zwiększenie ich liczby - mówi w dzienniku Paweł Puchalski.
- Kraje Unii Europejskiej planują obniżenie MTR do około 0,03 EUR w 2010 r. (znacznie niżej niż nasze 0,21 zł). To znaczy, że mniej więcej takie są koszty racjonalnego operatora, które ponosi on za zakańczanie połączenia w sieci. Jeśli nasi operatorzy mają wyższe koszty, to faktycznie muszą myśleć o restrukturyzacji, a nie o przerzucaniu tych kosztów na klienta - mówi Anna Streżyńska, prezes UKE.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Cięcia czekają nawet telefonię komórkową