Cyfryzacja administracji ma sens, gdy zwiększa efektywność urzędów przy zmniejszeniu kosztów. To najważniejsze i najbardziej ambitne zadanie dla ministra Michała Boniego, szefa nowego resortu administracji i cyfryzacji.
- Dlatego najważniejszym projektem, jaki muszę wdrożyć. jest "sprzątanie stajni Augiasza" - przekonuje min. Boni. Nie precyzuje, co dokładnie trzeba posprzątać, ale w środę przy okazji spotkania z samorządowcami i biznesem telekomunikacyjnym mówił: - W e-sądzie jest już 1,4 mln spraw, 2 mln podmiotów korzysta z systemu e-podatków, a z e-PUAP-u (platforma rządowa mająca służyć m.in. do kontaktów obywateli z urzędami) 25 tys. To jest test pokazujący, jak co zostało zrobione.
Ile wagonów zużywa administracja
Do połowy lutego resort ma stworzyć raport otwarcia. Ekspertów interesuje jednak bardziej "raport zamknięcia", czyli oczekiwane od dawna efekty reformy polskich urzędów.
- W celu zmierzenia sukcesu ministra Boniego w cyfryzacji państwa proponuję, aby policzyć teraz i po czterech latach, ile wagonów papieru zużywa administracja wszystkich szczebli i rodzajów: na PIT-y, recepty, pozwy, wnioski, podania, sprawozdania itd. Różnica będzie miarą postępów cyfryzacji - mówi wprost prof. Wojciech Cellary z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu.
Co prawda Polska może się już pochwalić kilkoma rozwiązaniami z zakresu e-administracji - oprócz e-sądu i e-PIT-u działa też system zdalnego rejestrowania firmy, a w ostatnim spisie powszechnym 12 proc. Polaków "samospisało" się przez internet, jednak w codziennych kontaktach z urzędami liczy się tylko papier, najlepiej z pieczątką. To dlatego w rankingu dostępności online do 20 podstawowych usług administracji jesteśmy na 19. miejscu w Europie! Odczuwa to każdy, kto musi uzyskać pozwolenie na budowę czy wziąć ślub poza miejscem urodzenia.
- A przemeldowanie? Testowałem wszystkie idiotyzmy tej procedury - żali się Tomasz Kulisiewicz, analityk firmy doradczej Audytel. - I tak: musiałem dostarczyć akt własności mieszkania, choć różne wydziały, biura i gminne spółki mają już ze sześć kopii tego dokumentu. A nowy dowód osobisty? Od lat funkcjonują niezmiennie tak samo absurdalne wnioski: służą one przede wszystkim do sprawdzania, czy wypełniłem je zgodnie z danymi, które urzędniczka ma w swoim terminalu! - narzeka ekspert.
Skąd biorą się grzechy polskiej administracji?
- To wieloletnie przyzwyczajenia do XIX-wiecznego modelu działania, w którym każdy urząd i każdy urzędnik musi mieć u siebie wszystkie (papierowe) nośniki informacji - przekonuje Tomasz Kulisiewicz.
Poza tym - jego zdaniem - urzędnicy nie potrafią i nie chcą korzystać z danych dostępnych w innych urzędach i działach administracji, dlatego wymuszają na obywatelach dostarczanie danych, które w większości przypadków zupełnie do niczego nie są potrzebne. - Największą przeszkodą, jaką napotka minister Boni, będzie ogólny opór wszystkich organizacji przed zmianami, zwłaszcza takimi zmianami, które naruszają ich dotychczasowe zakresy działania - zaznacza ekspert.
Obywatel dokument ma składać raz
Głównym grzechem polskiej administracji jest bowiem brak połączonych ze sobą systemów informatycznych, dzięki którym można by przesyłać informacje dotyczące obywatela.
- Generalna zasada e-administracji jest taka: dokument elektroniczny raz złożony przez obywatela w jakiejkolwiek gminie czy resorcie powinien być użyty przy załatwianiu każdej sprawy, w której jest potrzebny, bez kopiowania i bez domagania się go powtórnie przez urzędników - tłumaczy prof. Cellary. - Takie podejście wymaga współpracy między wszystkimi urzędami w państwie, niezależnie od tego, komu podlegają. Tu są potrzebne legendarne zdolności negocjacyjne i perswazyjne ministra Boniego. Chodzi o to, by ministrowie, marszałkowie, wojewodowie, wójtowie itd. nie czuli się baronami na włościach otoczonych murami i fosą, tylko częścią układanki zwanej państwem. Zbudowanie mostów ponad fosami jest warunkiem sukcesu cyfryzacji - podkreśla Cellary.
Ale przestrzega przez informatyzowaniem "jak leci": - Nasza administracja została ukształtowana w dużym stopniu w epoce furmanki i kopiowego ołówka i jako taka nie nadaje się do całościowej cyfryzacji. Można w niej nabudować różnych większych i mniejszych systemów informatycznych, niektórych nawet ciekawych i użytecznych, ale nie można z nich złożyć całości - tłumaczy.
Bo po co np. przenosić w cyfrę takie absurdy jak rubryka wykształcenie, którą trzeba podać we wniosku o zameldowanie? - pytają nasi rozmówcy.
Czy tym razem wreszcie się uda?
- Minister Boni ma zarówno doświadczenie w pracy w administracji, jak i umiejętność formułowania wizji i programów strategicznych. Trzeba mieć nadzieję, że da sobie radę i z zadaniami, i z przeszkodami. Bo jeśli nie on, to już naprawdę nie wiem, kto - rozkłada ręce Tomasz Kulisiewicz.
Sam Boni zapewnia, że priorytetem jest dla niego wygoda obywatela: - Gdy administracja się informatyzuje, zawsze pada pytanie: A jaki kupujecie sprzęt? Tę "filozofię hardware'u" trzeba zamienić na "filozofię aplikacji". W e-administracji chodzi o to, by klient otrzymywał usługi jak najprostsze w obsłudze i łatwe w dostępie - zaznaczał kilka dni temu podczas spotkania w Centrum Kultury "Nowy Wspaniały Świat".
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Eksperci wskazują zadania dla ministra Boniego