W 2001 r. giełdowa spółka zleciła realizację systemów informatycznych w policji firmie paliwowej, która o pomoc poprosiła...kucharza.
Jednym z największych skandali było zlecenie w 2001 r. rozbudowy Krajowego Systemu Informacyjnego Policji (KSIP) firmie Petroteck, której właściciel trudnił się m.in. handlem paliwami.
"Partnerski" kontrakt z tą firmą krzakiem na wykonanie skomplikowanej konfiguracji serwerowej w Komendzie Głównej Policji (KGP) zawarł Softbank, niegdyś jedna z największych polskich spółek, przejęta potem przez Prokom (obecnie jest w strukturach Asseco Poland). Petroteck uznał, że sam sobie nie poradzi, więc wynajął jako podwykonawcę firmę "Fabian Leszek P.", której właścicielem był… mistrz kucharski. Ta z kolei o pomoc poprosiła kilka kolejnych firm, m.in. remontowo-budowlaną czy prowadzącą bazę paliw.
Cały łańcuszek był pasmem fikcyjnych zleceń, a wymienione firmy nigdy nie trafiły na policję, przynajmniej nie jako usługodawcy. Całe szczęście, bo KSIP to jeden z najlepiej chronionych i najbardziej skomplikowanych systemów w Polsce, który powstał kosztem kilkuset milionów złotych. Przetwarza dane o wszystkich przestępstwach, śledztwach, jest głównym źródłem informacji dla policjantów. Dostęp do niego pozostaje ściśle reglamentowany, a wszystkie operacje policjantów skrupulatnie sprawdzane i analizowane.
— 75 proc. operacji systemu KSIP to sprawdzanie samych policjantów: czy pracują w systemie zgodnie z uprawnieniami i dlaczego poszukują określonych danych. To najbardziej kontrolowany system w Polsce — mówi jeden z opiekunów informatycznych KSIP.
Cała sprawa jest wyjątkowo bulwersująca, gdyż nieuczciwi menedżerowie Softbanku kopiowali dla firm krzaków autentyczne dokumenty i rzeczywiście płacili za usługi, które nie miały być wykonane.
— Świadomie — zeznawał jeden ze świadków w tej sprawie.
Na dodatek nie chodziło tylko o proste podpinanie pod kontrakt lewych faktur. Softbank zawarł z firmą krzakiem oficjalne "porozumienie na rzecz wspólnego zrealizowania przedsięwzięcia informatycznego w policji".
— Gdyby jeszcze chodziło o jakiś inny system, ale dodatkową kontrowersją jest fakt, że taki smród wprowadzono do policji. Te i inne zlecenia biją w całą branżę IT i pokazują mechanizm, który nam wszystkim zaszkodził. To nieprawda, że cały "rynek administracji" jest zepsuty. Można na nim wygrywać uczciwie — mówi jedna z osób, która zetknęła się z tą sprawą.
Aferę fikcyjnych zleceń badały urzędy kontroli skarbowej, prokuratury i Centralne Biuro Śledcze. Śledztwo wszczęto w 2005 r. Okazało się, że za projekt fikcyjnych zleceń odpowiada były wiceprezes Softbanku, który później trafił do Computerlandu. Już w 2005 r. wystąpił z wnioskiem o dobrowolne poddanie się karze.
Według zeznań inspektorów skarbowych, przez konta podejrzanych firm przechodziły duże kwoty, operowali na nich nie tylko właściciele, a pieniądze czasem były wypłacane w gotówce i przekazywane innym osobom.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Fałszywe umowy Softbanku na rozwój głównego systemu Komendy Głównej Policji