Firma Google zmieniła warunki licencji swojej nowej przeglądarki internetowej Chrome.
Pierwotny tekst umowy licencyjnej przekazywał firmie Google prawa do wszystkiego, co użytkownik przeglądarki Chrome publikuje lub przesyła w internecie. Spowodowało to masowe protesty osób, które pobrały nowy program i przeczytały warunki licencji, zamiast je automatycznie zaakceptować.
Firma bardzo szybko zareagowała na krytykę. Rzecznik Google zapewnił, że za kontrowersyjnymi zapisami nie kryła się chęć oszukania internautów.
- Aby ułatwić użytkownikom korzystanie z naszych usług, staramy się wykorzystywać te same licencje (Universal Terms of Service) we wszystkich naszych produktach. Czasem jednak może to spowodować, że ich treść nie pasuje do konkretnego produktu, i tak było w przypadku Google Chrome. Dlatego rozpoczęliśmy pracę nad szybką zmianą 11 punktu umowy licencyjnej Google Chrome. Zmiany obejmą wszystkich, którzy ściągnęli naszą nową przeglądarkę - zapewniła Rebecca Ward, starszy konsultant ds. produktu Google Chrome.
A użytkowników nowej aplikacji jest już bardzo wielu. Po 10 godzin od jej udostępniania licznik użytkowników pokazał ponad 14 milionów (czyli około 1 proc. internautów - dane firmy Net Aplications).
Chodziło o punkt 11 licencji mówiący, że: "Zgłaszając, publikując lub wyświetlając treść, Użytkownik udziela Google stałej, nieodwołalnej, ważnej na całym świecie, nieodpłatnej i niewyłącznej licencji na reprodukcję, adaptację, modyfikację, tłumaczenia, publikację, publiczne odtwarzanie, publiczne wyświetlanie i rozpowszechnianie wszelkiej Treści zgłaszanej, publikowanej lub wyświetlanej w Usługach lub za ich pośrednictwem". Nowa wersja [patrz ramka obok] nie budzi już zastrzeżeń.
Polska licencja wciąż nie została poprawiona (stan na 5 września rano). Należy jednak liczyć na to, że już niebawem jej nowa wersja zostanie użytkownikom przedstawiona.
Sytuacja z licencją Chrome'a przypomina wcześniejsze problemy firmy, jakie dotyczyły zeszłorocznej licencji dla usługi Google Docs (Dokumenty Google - internetowy edytor dokumentów tekstowych, arkuszy kalkulacyjnych i prezentacji). Początkowo Google zapewniło sobie równie szerokie prawa do treści zamieszczanych przez użytkowników. Jednak dość szybko z tego zrezygnował w odpowiedzi na niepokoje internautów.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Google poprawia licencję Chrome