Już niedługo w internecie pojawi się twoje zdjęcie. A ty sam będziesz mógł podejrzeć, co sąsiad skrywa za wysokim płotem. Nowy Big Brother? Nic z tych rzeczy - tak firma Google pracuje w Polsce nad swoją nową usługą "Street View". - To zbyt duża ingerencja w prywatność - alarmuje GIODO i zapowiada, że Google trafi pod lupę polskiego prawa.
Nie poznamy jednak ich trasy, choć według stanowiska Głównego Inspektora Ochrony Danych Osobowych (GIODO), Google ma obowiązek poinformować wszystkie osoby, które znajdą się na zdjęciach, że są fotografowane.
- Przekazaliśmy przedstawicielom Google nasze uwagi związane z dostosowaniem się do polskiego prawa – mówi portalowi tvn24.pl Małgorzata Kałużyńska-Jasak, rzeczniczka GIODO. - Mieliśmy zamiar monitorować postęp tej usługi, tymczasem nie dostaliśmy żadnego oficjalnego sygnału, że firma wypuściła już samochody na miasto.
Dlaczego nowy program Google budzi wątpliwości? Bo przy okazji wirtualnych spacerów można będzie po prostu podglądać osoby, które przypadkowo znalazły się w zasięgu aparatów Google.
To właśnie wzbudziło ogromne kontrowersje w krajach, w których usługa już funkcjonuje. Zaczęło się od tego, że ktoś wychodził z sexshopu, ktoś inny oddawał mocz nie tam, gdzie trzeba, a jeszcze inni biegali po ulicy ze strzelbami lub przechadzali się półnago po swoim ogródku. Przez długi czas zdjęcia z ich udziałem znalezione dzięki Street View były tylko niezłą rozrywką dla internautów.
Zdjęcia ze Street View szybko stały się przyczyną pozwów sądowych o naruszenie prywatności. W Wielkiej Brytanii zastanawiano się nad zamknięciem usługi, po tym jak na wirtualnej mapie odkryto zdjęcia nagich dzieci przypadkowo sfotografowanych na rodzinnym pikniku w parku. W Japonii wprowadzenie Street View oprotestowali profesorowie i prawnicy. Grecja donosi właśnie, że nie wpuści samochodów koncernu na swoje ulice. Na całym świecie do instytucji chroniących prywatność wpływają setki skarg od osób, które rozpoznały się na zdjęciu wykonanym przez Google i nie są zachwycone taką "sławą".
Jak będzie w Polsce? – Według GIODO, Street View należy traktować jako przetwarzanie danych osobowych, a więc Google zobowiązane jest do stosowania zasad naszego prawa – mówi Małgorzata Kałużyńska-Jasak. I tłumaczy, że firma musi dopełnić obowiązku informacyjnego, związanego z oznakowaniem przestrzeni, którą będzie rejestrować: - Najważniejsze, żeby osoby które poruszają się w miejscach, gdzie będą wykonywane zdjęcia, miały świadomość, że są fotografowane.
- Zdjęcia pojawiają się w sieci z dużym opóźnieniem, a wszystkie twarze i elementy umożliwiające identyfikację są zamazywane – zapewnia Google Polska. – Każdy użytkownik może również zgłosić prośbę o usunięcie zdjęcia i takie zgłoszenia są błyskawiczne rozwiązywane.
- Według prawa autorskiego można publikować zdjęcia ludzi, którzy są fragmentem większej całości, takiej jak ulica czy krajobraz – komentuje prof. Ewa Nowińska, specjalistka od prawa autorskiego z UJ. Przyznaje jednak, że w przypadku Street View istnieją możliwości techniczne, takie jak zbliżenie, które mogą prawnikom sprawić sporo kłopotów interpretacyjnych. – Jeśli ktoś będzie chciał dochodzić swoich praw, pies będzie pogrzebany właśnie w zapisie o „fragmencie całości” i interpretacji, czy w takim programie człowiek nadal pozostaje tylko szczegółem ulicy.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Google trafia pod lupę polskiego prawa za podglądanie