Inwestycje w innowacje zawsze wiążą się z ponadprzeciętnym ryzykiem. Nie wszystkie projekty kończą się sukcesem, często trzeba pogodzić się ze stratami. O tym jak ryzyko minimalizować dyskutowali uczestnicy sesji „Ryzyko w innowacjach” podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach. Wnioski z debaty? Optymistyczne. Firmy nie boją się ryzyka, administracja się z nim oswaja, a resort finansów szykuje ulgi podatkowe dla innowacyjnych firm.
- Okazuje się że przedsiębiorstwa mają apetyt na ryzyko - stwierdziła prezentująca raport Magdalena Jabłońska z PwC. Jej firma przebadała 300 przedsiębiorstw (74 proc. z sektora małych i średnich firm), korzystających z różnego rodzaju programów dotacyjnych i aktywnych w ramach działalności badawczej. Wnioski z badania są na wskroś optymistyczne. - 80 procent przedsiębiorców zakłada zwiększenie wydatków na działalność badawczo-rozwojową w krótkim i średnim okresie, ponad połowa chce zwiększyć wydatki o co najmniej 25 proc. w okresie najbliższych 1-2 lat. Mówimy więc o znaczącym wzroście wydatków - mówiła Magdalena Jabłońska.
Jeszcze bardziej optymistyczne jest to, że ów deklarowany wzrost wydatków nie jest bynajmniej przypadkowy. Z raportu wynika jednoznacznie, że inwestycje w badania i rozwój się po prostu opłacają - a o to przecież chodzi w biznesie. - Pierwsze zyski z działalności B+R pojawiają się średnio po około 2,5 roku, jedna trzecia firm deklarowała jednak, że osiągnęła zyski już po roku - stwierdziła Magdalena Jabłońska.
Warto jednak podkreślić, że oprócz spodziewanych zysków, potężnym bodźcem do inwestycje w działania badawczo-rozwojowe są wciąż dotacje - ten powód wymieniło 28 proc. przedsiębiorców. 21 proc. wskazywało na ulgi podatkowe. Dotacje pozwalały zmniejszyć ryzyko niepowodzenia. - tłumaczyła ekspert PwC, wskazywała też jednak i na drugą stronę medalu. - Firmy samodzielnie realizujące projekt są bardziej elastyczne, bo dotacje wiążą się ze sztywnymi procedurami, harmonogramami, a nie zawsze harmonogram dotacyjny spina się z harmonogramem biznesowym - stwierdziła Magdalena Jabłońska.
Różnie z tym ryzykiem wygląda w przypadku różnych firm. Akceptacja dla ryzykowanych działań zależy do bardzo wielu czynników - wielkości firmy, branży w której działa, wreszcie struktury właścicielskiej. Krzysztof Tokarski, prezes TFI PZU opowiadał, jak wygląda to z perspektywy jego grupy. - Można tworzyć spółkę innowacyjną, a niekoniecznie ponosić olbrzymie wydatki na badania i rozwój. PZU jest spółką innowacyjną - wdrożyła kilka projektów, gdzie znaleźliśmy naśladowców, np., bezpośrednia likwidacja szkód, czy własna flota samochodów zastępczych - mówił Tokarski. Jednocześnie jednak podkreślał, że ryzyko musi być bardzo dokładnie skalkulowane i nie może przerodzić się w ryzykanctwo. - Robimy analizę potencjalnego zachowania się naszego wyniku. Mamy świadomość, że nie każdy projekt kończy się sukcesem. Ważny jest przekaz informacji i analiza stress testów - stwierdził.
Przyznał jednak, że innowacyjne działania wielu menedżerów mogą napotkać bariery wewnątrz struktury organizacyjnej firmy. - Często problemem jest jak pogodzić oczekiwania rady nadzorczej i właściciela kapitału z tym, że trzeba dziś ponieść koszty, a zyski mogą się pojawić dopiero w następnej kadencji. Duża w tym rola rady nadzorczej, ale pamiętajmy, że spółki giełdowe są rozliczane co kwartał. Jeśli chodzi o grupę PZU to z tym problemów nie ma - jest konsensus, ze mamy być spółką innowacyjną - powiedział.
Nieco inaczej wygląda sprawa w przypadku firm, które inwestują w innowacyjne technologie, zwłaszcza funduszy venture capital. Wprawdzie angażują się one w ryzykowne inwestycje niejako z definicji, to nie oznacza to jednak, że nie mają na swoich projektach zarobić. A to znowu oznacza kalkulowanie ryzyka. - Obszar venture capitalc to obszar tak wysokiego ryzyka, że trudno szukać możliwości twardego realnego zabezpieczenia się przed nim - mówił Piotr Koral, prezes Grupy Investim. A jednak fundusze VC też muszą je minimalizować. W przypadku grupy Investim sposobem jest doświadczony partner - izraelski fundusz, z którego doświadczenia i know how czerpie Investim na polskim rynku. Trzeba mieć świadomość początkowego etapu rynku innowacji w Polsce, a to oznacza na razie zdominowanie go przez projekty seedowe czyli najbardziej ryzykowne. Nie da się inwestować tylko w projekty dojrzałe. Obudowujemy więc naszą działalność możliwie przekonującymi partnerstwami - tłumaczył Piotr Koral. - Sprowadzenie poważnych inwestorów zagranicznych jest trudno wyobrażalne bez zaangażowania poważnych polskich instytucji finansowych - dodał.
Także w tym elemencie widać pierwsze jaskółki zmian, także kapitał publiczny coraz śmielej angażuje się w innowacyjne przedsięwzięcia. Przykładem może być utworzony przez Agencję Rozwoju Przemysły fundusz ARP Venture. - Zainwestowaliśmy w trzy firmy. Podmioty venture capital bardzo dobrze czują się w tej sytuacji, ale pamiętajmy że po drugiej stronie jest stopa zwrotu z inwestycji - mówił Piotr Krzyżewski, prezes funduszu. - Przy każdej inwestycji przekonuje człowiek, jeżeli widzimy silny zespół zarządzający, który jest w stanie poradzić sobie z projektem to jest to argument za zaangażowaniem się - tłumaczył kryteria wyboru projektów Krzyżewski.
I tu - jako, że ARP Venture dysponuje publicznymi pieniędzmi - dochodzimy do kolejnego, nie mniej ważnego, aspektu sprawy - nie tylko firmy muszą się nauczyć akceptować większe ryzyko, musi do tego dojrzeć również administracja publiczna. - Polska administracja się zmienia na lepsze, ale wciąż jest znacząca awersja do ryzyka - oceniał Marcin Piątkowski, starszy ekonomista w Banku Światowym.
Jego zdaniem było to widoczne w kończącej się perspektywie budżetowej. - Często dobre strategie nie miały odzwierciedlenia w rezultatach. W poprzedniej perspektywie administracja chciała wydawać pieniądze na wysoko ryzykowne innowacje, a skończyliśmy na zakupie technologii. Zamiast high-tech wydaliśmy pieniądze na low-tech. Chcielibyśmy, żeby wyszła nam szynka, a często wychodziła nam kaszanka - mówił ekonomista w Banku Światowym. - Pytamy ile wydaliśmy, a nie co z tego mamy. Nam się udało wydać te pieniądze i to sukces, ale musimy pokazać też efekty - podkreślił.
Jego zdaniem receptą na poprawę tego stanu rzeczy byłoby precyzyjniejsze sformułowanie modelu wydawania publicznych pieniędzy. - Nawet jeśli stworzymy dobre programy, to nie dorobiliśmy się jeszcze systemu który sprawdza, czy te pieniądze dobrze wydajemy. Nie ma metod monitoringu i ewaluacji. Nie można oczywiście powiedzieć, że wydajemy pieniędzy na ślepo, ale bez systemu monitoringu trudno nam będzie prowadzić politykę innowacyjną - stwierdził Marcin Piątkowski, zakończył jednak optymistycznie. - Instytucje publiczne są ograniczone przepisami, które sprawiają że nie mogą mieć apetytu na ryzyko, ale przykład NCBiR pokazuje, że nawet w istniejącym systemie jest to możliwe - dodał.
Rzeczywiście NCBiR jest powszechnie chwalony za racjonalne podejście do projektów i nie uleganie pokusie biurokracji. Szefowie NCBiR deklarują, że będą bardziej przyglądać się samym zgłaszanym projektom, niż dokumentom. Gdzie tkwi tajemnica. Zdaniem Leszka Grabarczyka, wiceszefa Centrum odpowiedź jest prosta i oczywista: zdrowy rozsądek. - Nie chce sprawiać wrażenia, że wydajemy pieniądze lekką ręką, że nad nami jest tylko opatrzności i tylko ona nas osądzi, ale wystarczy stosować zdroworozsądkowe podejście - najpierw definiujemy cel, a potem patrzymy czy szczegółowe rozwiązania nie sprowadzają nas na manowce w stosunku do tego celu - tłumaczył Leszek Grabarczyk.
- W ostatnich czterech latach historii mieliśmy wiele momentów, kiedy mogliśmy wiele projektów technologicznych przedsięwzięć wyłożyć, gdy zaczynało się dziać coś niestandardowego, a przecież w przypadki innowacyjnych projektów nieprzewidywalność to standard. Nie reagowaliśmy jednak z drżeniem kolan, w obawie, że przyjdą kontrolerzy Najwyższej Izby Kontroli czy Ministerstwa Finansów. Po porostu staraliśmy się kontynuować te projekty - stwierdził.
Przyznał jednak, że w wielu instytucjach publicznych obawa przed kontrolą i obciążeniem odpowiedzialnością za ewentualne błędy może być dla niektórych urzędników paraliżująca. - W polskiej administracji jest strach nawet nie przed konsekwencjami, ale że przed tym, że NIK zada pytanie mówił Grabarczyk, dodając: Inna sprawa, że takie pytanie z NIK wygląda bardzo poważnie i niepokojąco. Wiceszef NCBIR podkreślał jednak, że te obawy są najczęściej bezzasadne. - Trzeba w strukturze zarządczej wyraźnie powiedzieć, że jeśli chcemy zmienić rzeczywistość, to pytania ze strony NIK nie są niczym nadzwyczajnym, a my tylko musimy być gotowi by na te pytania odpowiadać i bronić naszego stanowiska. Nasz dialog z NIK - i chcę mocno podkreślić właśnie słowo „dialog” - oparty na racjonalnym wyjaśnianiu spotyka się z racjonalnymi reakcjami. Izba to nie jest moloch charakteryzujący się sztywnością myślenia - powiedział Leszek Grabarczyk.
Marcin Piątkowski komentował, że wiele zależy od obsady kadrowej w urzędach. Przedstawiciele venture capital mówili o człowieku jako kluczowej wartości. To ważna sprawa, także w przypadku sektora publicznego. Instytucje są tak dobre, jak ludzie, którzy w nich pracują. W przypadku obsługi innowacyjnych projektów to muszą być ludzie najlepsi z najlepszych, bo inaczej będziemy tylko słyszeć wymówki i tłumaczenia dlaczego nic się nie da zrobić - mówił ekonomista. - Z przyciąganiem mistrzów świata jest ten problem że trzeba im zapłacić - ripostował Jarosław Neneman wiceminister finansów. Jak mówimy o ryzyku to administracja podatkowa raczej nie może być dobrze nastawiona do ryzyka. Jeżeli urzędnik podejmie ryzykowną decyzje i będzie sukces, to dostanie pochwałę, jeśli nie - to straci prace - dodał.
Jednak i w jego wystąpieniu były optymistyczne wątki. Neneman zapowiedział wprowadzenie ulg podatkowych na działalność badawczo rozwojową, chociaż jak podkreślił, każda ulga komplikuje system podatkowy, a zewsząd słychać nawoływania, by był on jak najprostszy. - Obecnie trwają w ministerstwie prace nad ulgami. - poinformował wiceminister. Resort pracując nad ulgami oparł się na raporcie Komisji Europejskiej na temat mechanizmów wsparcia dla badań i rozwoju. Wnioski? Ulgi silniej oddziałują na małe i średnie firmy, mniej na duże, a najlepsze efekty przynoszą jeśli dotyczą kosztów osobowych. Kolejny wniosek, to, że lepiej wspomagać tworzenie, a nie komercjalizację. Na tych właśnie założeniach opiera się projekt resortu finansów, nad którym wciąż trwają prace.
Ministerstwo planuje, że część wydatków na badania i rozwój będzie można doliczyć do kosztów uzyskania przychodu według odpowiedniego przelicznika - decyzja w sprawie jego wysokości jeszcze nie zapadła, ale wiadomo, że będzie korzystniejszych dla mniejszych firm. Ulgą nie byłyby też objęte wydatki na budowę obiektów badawczo-rozwojowych (budynki). Resort nie zamierza też zapomnieć o startupach. - W ich przypadku ulga jest nieefektywna, bo firmy na początku działalności nie uzyskują przychodów, a to oznacza, ze nie mogą skorzystać z ulgi. Dlatego chcemy zaproponować wprowadzenie zwrotu gotówkowego tej części ulgi z której firma nie może skorzystać. Chcemy też promować zwiększanie wydatków na badania i rozwój - stwierdził Neneman.
Jego zdaniem, jeśli będzie wola polityczna stosowne przepisy mogą zostać uchwalone jeszcze w tej kadencji parlamentu. - Będą mogły jednak wejść w życie dopiero po zniesieniu procedury nadmiernego deficytu. Zanim to nie nastąpi można zapomnieć o wszelkich ulgach - przestrzegł Neneman. Dodał, że nowe uregulowania zastąpią dotychczasową ulgę technologiczną, która jest nieefektywnym na tym etapie rozwiązaniem, premiuje bowiem zakup gotowych technologii, zamiast rozwijanie własnych.
Z debaty powiało zatem ostrożnym optymizmem - powoli, ale zauważalnie zmienia się mentalność administracji publicznej (przynajmniej niektórych jej segmentów), przedsiębiorcy coraz odważniej angażują się w innowacyjne projekty, a mogą liczyć w niedalekiej przyszłości na ułatwienia regulacyjne. Nie zabrakło też tematów do refleksji - bo wciąż polski model innowacyjności wciąż jest daleki od ideału. Generalny wniosek. - Potrzebny jest zdrowy rozsądek i świadomość celu - podsumował Leszek Grabarczyk i to chyba przesłanie do wszystkich stron w innowacyjnej układane - firm, inwestorów i administracji.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Innowacyjność: dojrzewanie do ryzyka