Przetarg na bezpłatny internet w całej Polsce czeka na decyzję Urzędu Komunikacji Elektronicznej. - Do końca miesiąca ją podejmiemy - zapowiada Anna Streżyńska, szefowa UKE.
Chodzi o projekt UKE, który jesienią ub.r. podchwycił pomysł "Gazety Wyborczej", by przeszczepić na nasz grunt plan amerykańskiej komisji łączności (FCC). Zwycięzca przetargu na ogólnopolskie częstotliwości radiowe w paśmie 2,5-2,6 GHz miałby 20 proc. pasma przeznaczyć na nieodpłatny internet, resztę - na dowolne usługi odpłatne.
W USA projekt na razie upadł - nie udało się wypracować kompromisu wśród członków FCC, a z komisji odszedł jej szef Kevin Martin, główny orędownik bezpłatnego internetu.
W Polsce najwięksi operatorzy nie zostawili na projekcie suchej nitki. Z jednej strony mówili, że bezpłatny internet to proteza, z której nikt nie będzie chciał korzystać, z drugiej - że zahamuje rozwój rynku. W trakcie konsultacji operatorzy komórkowi jednym głosem uznali, że bezpłatny internet to science fiction i ten zapis z przetargu należy usunąć.
UKE jednak nie rezygnuje. - W miasteczkach i na wsi nadal nie ma dostępu do infrastruktury pozwalającej podłączyć się do sieci. Wielu osób nie stać na wydatek kilkudziesięciu złotych miesięcznie. Nie wolno ich wykluczać - tłumaczy Streżyńska. I dodaje, że bezpłatny internet o ograniczonych funkcjonalnościach może się opłacić operatorom. Bo ci, którzy dotąd nie interesowali się internetem, mogą złapać bakcyla i wykupić szybszy internet bez ograniczeń.
- Pomysł jest rewolucją na rynku telekomunikacyjnym, ale jako mali i średni operatorzy nie chcielibyśmy być królikiem doświadczalnym - mówił wczoraj Kamil Kurek z Krajowej Izby Komunikacji Ethernetowej. Mali operatorzy obawiają się niekorzystnego scenariusza: że ten, kto wygra przetarg, przywiąże klientów darmowego internetu do siebie na stałe. I tłumaczą: dzisiejsze karty WiFi nie pasują do częstotliwości z przetargu. A jeśli ktoś wyda np. 100 zł czy 200 zł na karty czy urządzenia umożliwiające korzystanie z internetu za friko, nie będzie chciał potem zmienić operatora, bo wówczas sprzęt musiałby odstawić na półkę.
- Niektórzy użytkownicy mogą zrezygnować z dotychczasowych dostawców na rzecz bezpłatnego internetu - mówił Wacław Iszkowski, prezes Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji.
A co z internetem ogólnopolskim? - Decyzję, co dalej, podejmiemy do końca miesiąca - mówi szefowa UKE. Jeśli po debacie zdecyduje się zmienić warunki przetargu, ogłosi nowe konsultacje. Jeśli nie, ruszy urzędnicza machina - wówczas przetarg mógłby rozstrzygnąć się jeszcze w tym roku.
UKE chce, żeby dostęp do darmowego internetu był ograniczony. W pierwotnej wersji wyglądało to tak: jedna sesja do pół godziny, potem użytkownik musiałby logować się od nowa. Prędkość transmisji byłaby ograniczona do 256 kb/s. W ciągu miesiąca użytkownik mógłby ściągnąć 500 MB danych. I użytkownicy musieliby się rejestrować. UKE rozważa odstąpienie od dwóch ostatnich. - Nie są korzystne, powodują nadmierne koszty administrowania siecią, a i tak będą obchodzone - mówił Busiło.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Kiedy będzie darmowy internet?