Kilka pracownic fabryki monitorów TPV trafiło do szpitala z podejrzeniem zatrucia oparami cyny. Zawinił upał czy też wadliwe instalacje w zakładzie?
Z relacji pracowników "Gazeta" dowiedziała się, że w poniedziałek po południu zasłabły cztery kobiety. Trzy kolejne poczuły się źle na nocnej zmianie. Nie straciły przytomności. Same poprosiły o pomoc. Do zakładu wezwano pogotowie.
- Niezwłocznie przeanalizowaliśmy warunki pracy na wszystkich stanowiskach lutowania. Na podstawie uzyskanych opinii z sanepidu, lekarza dyżurnego szpitala i zakładowego lekarza medycyny pracy oraz po weryfikacji poprawności działania systemów odciągu oparów powstających podczas procesu lutowania i stosowanego preparatu, stwierdzono brak występowania na stanowiskach pracy substancji mogących spowodować zagrożenie dla zdrowia - mówi "Gazecie" Dorota Siedziniewska, dyrektor zasobów ludzkich TPV Displays Polska.
Dyrekcja zakładu podejrzewa, że na złe samopoczucie pracowników ma wpływ panujący upał. Na hali produkcyjnej, mimo działającej wentylacji, temperatura także jest wyższa niż zazwyczaj.
Z informacji "Gazety" wynika, że po nocnych zasłabnięciach kobiety, które we wtorek przyszły na poranną zmianę, odmówiły pracy. Kierownictwo fabryki wysłało do nich zakładowego lekarza. Ten miał instruować kobiety, jak pracować, by nic im się nie stało. - Oddychajcie normalnie, ale bez głębokiego zaciągania oparami. W ten sposób nic wam się nie stanie - miały usłyszeć kobiety. W tym czasie technicy majstrowali przy odciągaczach oparów.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Kobiety mdleją w gorzowskiej fabryce monitorów