Najwięksi światowi producenci gier wideo wyrażają ostry sprzeciw wobec postulatu organizacji Electronic Frontier Foundation, która poprosiła o zalegalizowanie modyfikowania porzuconych gier w celu m.in. ochrony dziedzictwa kulturowego. Nazywają oni taką działalność "hackingiem".
Stowarzyszenie Entertainment Software Association, zrzeszające największych producentów gier wideo działających na rynku amerykańskim, wystosowało oficjalną odpowiedź na postulat EFF. Określając wprowadzanie modyfikacji do porzuconych gier jako "hacking", ESA wyraża zaniepokojenie, iż uznanie takich modyfikacji za legalne doprowadzi do postrzegania tego typu działalności, która "w oczach rynku jest blisko związana z piractwem" za akceptowalną. Członkowie stowarzyszenia twierdzą, że podobne modyfikacje wymagają zawsze obejścia zabezpieczeń antypirackich, przez co przyjęcie propozycji EFF skutkowałoby "umożliwieniem - w gruncie rzeczy wspieraniem - korzystania z pirackich gier i bezprawnym reprodukowaniem oraz dystrybucją zawartości naruszającej prawa autorskie".
Reakcja ESA spotkała się z odzewem strony środowiska graczy i naukowców zajmujących się grami. Badacze historii gier podkreślają, że wyłączenie modyfikacji porzuconych gier spod ustawy DMCA pozwoliłoby rozwiązać wiele problemów związanych z ochroną starych gier jako dziedzictwa kulturowego.
W propozycji EFF cytowana jest m.in. opinia Henry'ego Lowooda, kuratora kolekcji historii nauki i technologii w bibliotece Stanford University. Zwraca on uwagę na fakt, że działalność instytucji kulturalnych w zakresie ochrony starych gier staje się niemożliwa w momencie, w którym ich twórcy kończą działanie infrastruktury niezbędnej do ich działania. "Ceną tego jest nie tylko utracona historia gier, ale też utracona historia kultury, techniki i społeczeństwa późnego XX i wczesnego XXI wieku" - pisze Lowood.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Konflikt o ochronę starych gier komputerowych