Automatyzacja i robotyzacja dotarła pod strzechy. Miniroboty mogą z powodzeniem być stosowane nawet w małych firmach, a ich ceny nie stanowią już wielkiego obciążenia inwestycyjnego. Polskie firmy przemysłowe dostrzegają tę szansę, nadrabiają zaległości, lecz nadal pozostają daleko w tyle za liderami i średnimi wskaźnikami europejskimi.
W branży trwa rewolucja.
Z jednej strony, poprzez aplikacje ITC, roboty wprzęgane są w rozwiązania przemysłu 4.0. Możliwa jest już szybka interakcja in-out, bezpośrednia współpraca człowieka z tymi maszynami, zmiana ich zadań, a zarazem uzyskanie wielu danych do przetwarzania.
Z drugiej strony, następuje i miniaturyzacja robotów, i ich uwolnienie z klatek, którymi były odgrodzone od człowieka, aby nie wyrządzić mu krzywdy. Dzięki ustawieniu na wózkach lub wyposażeniu w gąsienice są już mobilne. A otrzymując sensory i funkcję: uwaga człowiek - stały się jego asystentem i mogą pracować z nim ramię w ramię (coboty - collaborative robots).
Równie istotne jest to, że zmiany w robotyce i automatyzacji wychodzą naprzeciw stosunkowo nowemu zjawisku - potrzebie prowadzenia procesu produkcji w sytuacji ubytku rąk do pracy z powodów zmian w strukturze demograficznej oraz rosnących kosztów wynagrodzeń. Więcej, montowane w fabrykach roboty nie wyrzucają na bruk ludzi. W przemyśle motoryzacyjnym w latach 2010-15 zainstalowano ich ponad 60 tys., w tym samym okresie, liczba pracowników wzrosła o 230 tys.
Te zjawiska w pełni dotykają polski przemysł, na dobre i złe.
- Nieoczekiwanie mamy boom na robotyzację zakładów spirytusowych, bowiem po wprowadzeniu programu Rodzina 500+ brakuje pakowaczek butelek - powiedział nam przedstawiciel jednej z firm, integratorów systemów automatyzacji produkcji.
W dalszej części artykułu:
• Struktura branżowa i geograficzna rynku
• Poziom robotyzacji w polskim przemyśle
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Maszyny robią maszyny - coraz lepiej i coraz taniej