Sąd utrzymał pół miliona kary dla spółki. Nie wybronił się też były prezes.
Wyrok dotyczy zeszłorocznego zamieszania w spółce. Zaczęło się ono 1 czerwca 2006 r., kiedy rada nadzorcza zgodziła się na podwyższenie kapitału z wyłączeniem prawa poboru. 7 czerwca prezes Michał Lorenc jako jednoosobowy zarząd podpisał umowę kupna od Michała Dębskiego 45 proc. akcji Zatry, a 12 czerwca jednoosobowo uchwalił emisję 3,9 mln akcji po 1 zł, przeznaczoną dla Dębskiego. Kurs giełdowy wynosił wówczas 8 zł.
Dopiero 10 lipca na walnym współwłaściciele spółki dowiedzieli się, że wszedł do niej Dębski jako akcjonariusz większościowy. Nie podano wcześniej też informacji o uchwałach rady i zarządu o emisji oraz umowie z Dębskim.
24 lipca prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie domniemanego sfałszowania czerwcowej uchwały rady, a w sierpniu Komisja Papierów Wartościowych i Giełd (KPWiG) ukarała Optimusa wykluczeniem z obrotu i karą 500 tys. zł za zatajenie istotnych informacji. W październiku Komisja Nadzoru Finansowego (KNF — następczyni KPWiG), przywróciła akcje spółki do obrotu, ale karę finansową utrzymała. Nałożyła też blisko 6 tys. zł kary na Michała Lorenca, byłego już prezesa, za niedopełnienie obowiązku informacyjnego. I Optimus, i Lorenc zaskarżyli te decyzje do WSA.
Jak stwierdziła sędzia Halina Emilia Święcicka, przy decyzjach uznaniowych sąd może tylko zbadać, czy wzięto pod uwagę wszystkie dowody. W uzasadnieniu decyzji KNF są wszystkie wskaźniki spółki i komisja je uwzględniła. Informacja była ważna dla uczestników rynku, a termin jej przekazania określa prawo.
Podobnie sąd uzasadnił wyrok w sprawie Michała Lorenca, który bronił się, że nie można go karać, bo w chwili nałożenia kary nie był już prezesem.
Jak dodała sędzia Święcicka KNF dobrze zastosowała prawo. Kara jest za czyn, a nie prewencyjna. Naruszenie obowiązków było rażące, a rezygnacja ze stanowiska prezesa nie zwalnia z odpowiedzialności.
Wyroki są nieprawomocne.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Optimus słusznie ukarany za ukrycie akcjonariusza