W czwartek zakończy się długa droga Polski do Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA). Umowę o przystąpieniu naszego kraju do ESA podpiszą po południu w Warszawie wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak i dyrektor generalny agencji Jean-Jacques Dordain.
Członkostwo w agencji da więc polskim instytutom i firmom możliwość pełnego udziału w europejskich projektach w sferze badań i przemysłu kosmicznego.
- Pełnoprawne członkowstwo Polski w ESA oznacza, że nasze firmy i instytucje naukowe zyskają możliwość pełnego udziału w europejskich projektach w sferze badań i przemysłu kosmicznego. Chęć realizacji projektów dla ESA wyraziła duża grupa komercyjnych firm i instytutów przemysłowych, które dołączyły do akcji "Polska w ESA" jeszcze na etapie przygotowań naszej akcesji na wiosnę tego roku.
Roczny budżet ESA wynosi blisko 4 mld euro. To pieniądze przeznaczone m.in. na rozwój nowoczesnych technologii. Dzięki wejściu do ESA nasze firmy będą mogły startować w przetargach na budowę satelitów albo podsystemów do instrumentów, wykorzystywanych następnie w europejskim programie kosmicznym. Unia Europejska planuje wydać kolejne miliardy euro na programy satelitarne GMES oraz Galileo. Bez uczestnictwa Polski w ESA nasze firmy nie mogłyby ubiegać się o podwykonawstwo w tych programach - uważa Mateusz Wolski z Przemysłowego Instytutu Automatyki i Pomiarów w Warszawie.
Od 2007 roku Polska współpracowała z ESA jako Europejski Kraj Współpracujący. Natomiast negocjacje akcesyjne z agencją rozpoczęły się 28 listopada 2011 roku w Paryżu, a zakończyły w kwietniu 2012 roku. Zgodę na przystąpienie do konwencji ESA polski rząd wyraził w czerwcu tego roku, a w lipcu na wejście Polski zgodziły się kraje członkowskie agencji.
O podpisaniu umowy z ESA poinformował zaś we wtorek podczas Międzynarodowej Wystawy Lotnictwa i Astronautyki ILA w Berlinie wicepremier Waldemar Pawlak.
Według wicepremiera głównym powodem wahań polskiego rządu w sprawie przystąpienia do agencji była wysokość składki członkowskiej w ESA. W pierwszym roku Polska musi wpłacić "wpisowe" i składkę w łącznej wysokości 145 mln złotych.
- ESA pracuje na zasadzie wspólnotowej. Duża część składki, ponad 80 proc., wraca do kraju członkowskiego na granty i projekty związane z techniką kosmiczną. To pewnego rodzaju transfer budżetów krajowych do sektora kosmicznego - wyjaśnił w Berlinie wicepremier. - Realizowane dzięki tym środkom projekty spinają się w europejskie przedsięwzięcia, które pozwalają dużo lepiej wykorzystać tę technikę dla potrzeb Europy - dodaje.
- Zasady uczestnictwa Polski w ESA są takie, że nawet 95 proc. pieniędzy, które ze strony polskiej będą inwestowane (w ESA - przyp. PAP), może wrócić do kraju, bo obowiązuje tzw. geographical return. Kraje, które inwestują, będą musiały w ramach różnych projektów ESA skonsumować te środki. To jeden z elementów, który pozwoli nam się zintegrować i dostosować znane nam już technologie do rygorystycznych wymagań technologii kosmicznych - mówi prof. Piotr Wolański z Wydziału Mechanicznego Energetyki i Lotnictwa Politechniki Warszawskiej
- W przyszłości nie będziemy musieli płacić za urządzenia wysokiej technologii, tylko staniemy się producentem tych urządzeń na najwyższym poziomie światowym. Natomiast polscy naukowcy dotychczas mogli być tylko podwykonawcami. Teraz będą mogli projektować i być głównymi realizatorami wielu naukowych eksperymentów w kosmosie- dodaje prof. Wolański.
Obecnie do ESA należy 19 krajów: Austria, Belgia, Czechy, Dania, Finlandia, Francja, Grecja, Hiszpania, Holandia, Irlandia, Luksemburg, Niemcy, Norwegia, Portugalia, Rumunia, Szwajcaria, Szwecja, Wielka Brytania oraz Włochy. Na mocy porozumienia o współpracy we władzach ESA zasiada także przedstawiciel Kanady.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Po latach wahań Polska przystępuje do Europejskiej Agencji Kosmicznej