Takie obawy budzą ostatnie działania rządu. Rynek już zaczął wskazywać osoby, które mogłyby zastąpić Streżyńską na stanowisku prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej - instytucji powołanej do tego, by zwiększać konkurencyjność na rynku telekomunikacyjnym i tym samym poprawiać warunki korzystania z telefonu czy internetu.
Skąd pomysł, że w ogóle mogłaby zostać odwołana, skoro tuż po wyborach przedstawiciele Platformy Obywatelskiej twierdzili zgodnie, że Streżyńska - powołana na stanowisko jeszcze przez premiera Marcinkiewicza - jest dobrym szefem Urzędu? Jednym z sygnałów, które budzą niepokój zwolenników Streżyńskiej, jest przygotowywane właśnie przez rząd nowe prawo telekomunikacyjne (podzielone na dwie nowelizacje - unijną i nieunijną).
- Projekt unijny wprowadza regulację, zgodnie z którą prezesa UKE można odwołać w przypadku odrzucenia przez ministra infrastruktury raportu rocznego składanego przez prezesa UKE - mówi dla Gazety Wyborczej Rafał Duczek, radca prawny w kancelarii prawnej Grynhoff Woźny Maliński. - To nowy przepis, którego nie było we wcześniejszych projektach. Ułatwia on odwołanie szefa Urzędu.
Dotychczas prawo do odwołania regulatora miał premier. Już to budziło poważne wątpliwości Komisji Europejskiej, która zagroziła nam nawet pozwem do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Nowy przepis wydaje się jednak jeszcze groźniejszy. - Powstaje pytanie, w jaki sposób minister powinien, i czy powinien, uzasadniać odrzucenie raportu. Ten przepis jest niespójny z innymi, które stanowią, że prezesa UKE powołuje i odwołuje premier. Tutaj takie kompetencje dano ministrowi infrastruktury - zaznacza mec. Duczek.
Ministerstwo Infrastruktury broni się, twierdząc, że przepis z nowelizacji "unijnej" należy czytać razem z przepisem z nowelizacji "nieunijnej", w której sprawozdanie składane jest na ręce premiera. Chodzi o to, że te przepisy są zdaniem prawników sprzeczne, a poza tym projekt "nieunijny" nie znalazł się na razie w planach prac rządu na to półrocze. Tymczasem raport regulatora za 2007 r. pojawi się na biurku ministra w pierwszej połowie roku, gdy obowiązywać może jedynie "unijna" nowelizacja.
Jeśli przepis rzeczywiście wejdzie w życie, poważnie narazimy się Komisji Europejskiej, która kilkanaście dni temu skrytykowała Polskę za zbytnie uzależnienie regulatora od rządu.
Obawa o przyszłość Streżyńskiej wynika też z ostatnich działań resortu infrastruktury. Chodzi przede wszystkim o opublikowane w ub.tygodniu stanowisko ministerstwa w sprawie planów podziału Telekomunikacji Polskiej na część zajmująca się utrzymaniem i udostępnianiem sieci oraz część sprzedającą usługi klientom detalicznym.
Streżyńska zapowiadała wielokrotnie, że w tym roku przeprowadzi szereg analiz rynku i w zależności od wyników podejmie decyzje o podziale. Separacja jest bowiem jej zdaniem sposobem na zwiększenie konkurencyjności rynku, bo każdy z operatorów miałby wtedy taki sam dostęp do infrastruktury TP SA. Co najważniejsze, szefowa UKE lansuje pogląd, że taki podział jest możliwy w świetle polskiego prawa. Stanowisko resortu było więc dla niej druzgocące. "Nałożenie obowiązku separacji funkcjonalnej (...) jest w chwili obecnej prawnie niedopuszczalne" - czytamy w oświadczeniu. Stanowisko ministerstwa jest w tym względzie zgodne z tezami powtarzanymi od dawna przez władze Telekomunikacji.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Pozycja Anny Streżyńskiej jako szefa UKE zagrożona?