Krakowianie protestują przeciw budowie kolejnych anten telefonii komórkowej.
Mieszkańcy protestują w obawie o zdrowie swoje i dzieci, a urzędnicy rozkładają ręce. - Samochody też są szkodliwe, a wszyscy nimi jeżdżą - powiedział "Gazecie Krakowskiej" wiceprezydent Krakowa, Wiesław Starowicz.
W ciągu ostatnich dwóch lat urzędnicy wyrazili zgodę na budowę 264 stacji bazowych telefonii komórkowej. W tej chwili w toku jest 135 spraw. Tymczasem mieszkańcy protestują. Ostatnio ze skargą do magistratu przyszli rodzice dzieci ze Szkoły Podstawowej nr 124 w Starym Bieżanowie. Tam zamontowano stację bazową, składającą się z dziewięciu anten, na bocznej ścianie budynku. Tuż obok, w klasach, siedzą uczniowie.
Urzędnicy bronili się, że nie mogą zabraniać lokowania anten i stacji bazowych w mieście tylko na podstawie protestów społecznych.
Radni zaprosili na posiedzenie komisji specjalistę - dr. Jacka Bonenberga z Politechniki Krakowskiej. Ten przyznał, że pola elektromagnetyczne mogą mieć szkodliwy wpływ na zdrowie - m.in. powodować raka - ale tylko przy wysokich natężeniach.
- O wiele bardziej niż promieniowanie z anten szkodliwa jest rozmowa przez telefon komórkowy. Jedna minuta takiej rozmowy powoduje takie szkody w organizmie, jak cały dzień opalania pod stacją bazową - stwierdził Bonenberg.
- Kiedy 100 lat temu wprowadzano prąd elektryczny, wszyscy protestowali, że to śmiertelne zagrożenie. A dziś nie wyobrażamy sobie bez niego życia - podsumował Starowicz.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Protest przeciwko komórkom