Protest jednej z firm może spowodować skasowanie konkursu na dostawę oprogramowania dla 20 tys. szkół.
Spółka zarzuciła urzędnikom Ministerstwa Edukacji Narodowej (MEN) preferowanie jednej z firm. Zdaniem innych oferentów, zarzuty są nieuprawnione i protest nie powinien zostać uwzględniony. Jeśli firma będzie trwać przy zarzutach, może storpedować postępowanie, wykorzystując środki ochrony prawnej (odwołania i skargi do sądu). Tymczasem przetarg powinien zostać rozstrzygnięty jak najszybciej, bo przeznaczone nań unijne pieniądze mogą przepaść.
O wart 180 mln zł kontrakt walczy kilka konsorcjów z udziałem giełdowych spółek informatycznych (m.in. Asseco, Sygnity, Action, NTT). Jednak na oprogramowaniu najwięcej zarobią dostawcy edukacyjnego software’u — największe szanse ma Young Digital Planet (YDP). Incom zarzucił MEN preferowanie właśnie YDP.
— Wiadomo, że YDP produkuje najwięcej programów edukacyjnych i są one dobrej jakości, ale to przecież nie grzech. Tymczasem zarzuty Incomu można sprowadzić do tego, że skoro ktoś jest w jakiejś dziedzinie najlepszy, to znaczy, że każdy konkurs w tej dziedzinie jest pod tego kogoś ustawiony. To paranoja — mówi jeden z potencjalnych oferentów (niereprezentujący YDP).
YDP także nie zgadza się z zarzutami Incomu. Z resortu edukacji do czasu zamknięcia tego wydania gazety komentarza nie uzyskaliśmy. Prezes Incomu z kolei był za granicą i nie udało nam się do niego dodzwonić.
Dostawa oprogramowania dla szkół jest częścią projektu ich komputeryzacji za blisko 1,5 mld zł, współfinansowanego przez UE. Do tej pory resort kupił kilkaset tysięcy komputerów, ale ani jednego pakietu oprogramowania, przez co — zdaniem firm IT — MEN może narazić się na zarzuty kontrolerów unijnych rozliczających projekt. Resort tuż przed wakacjami rozważał unieważnienie przetargu i przeznaczenie pieniędzy na inne cele. Zrezygnował jednak z tych planów.