Potrafimy w Polsce konstruować roboty medyczne, łącznie z niezbędnym oprogramowaniem, które steruje całym urządzeniem. Niestety, nie możemy ich produkować seryjnie, ponieważ nie mamy takich możliwości inwestycyjnych. Na razie jest to bariera trudna do pokonania. Trudno przekonać inwestora do włożenia pieniędzy w takie przedsięwzięcie, jeśli mając jedynego w Polsce robota da Vinci we Wrocławiu, nie potrafimy go w pełni wykorzystać.
Jak podkreśla prof. Wojciech Witkiewicz, prezes Polskiego Towarzystwa Chirurgii Robotowej, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego we Wrocławiu, przed postępem i coraz powszechniejszym stosowaniem robotów w chirurgii nie ma ucieczki.
Marzenia się spełniają
- Roboty nie są w stanie zastąpić chirurga, ale stają się coraz bardziej doskonałymi narzędziami w jego ręku - precyzyjnymi, mniej inwazyjnymi, a także, co jest niezwykle istotne, efektywnymi ekonomicznie - stwierdza prof. Wojciech Witkiewicz, mając na uwadze już ponad czternastomiesięczne własne doświadczenia z jedynym w Polsce na sali operacyjnej robotem serii da Vinci w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym we Wrocławiu.
- Postęp, jaki następuje w robotyce medycznej jest nieprawdopodobny. Nie sądziłem kiedyś, że moje marzenia o robotach, ukształtowane m.in. przez „Bajki robotów” Stanisława Lema, spełnią się za mojego życia. To już nie jest bajka. Dzisiaj dzięki robotowi da Vinci mogę operować niezwykle precyzyjnie, małoinwazyjnie, mając jednocześnie obraz dziesięciokrotnie powiększony w 3D HD, obserwując go i siedząc na ergonomicznym krześle - stwierdza prof. Wojciech Witkiewicz.
Bariery finansowe
Obecnie na świecie pracuje ponad 2,5 tysiąca robotów da Vinci, z czego w Europie ponad 350. Na razie w Polsce, od grudnia 2010 roku, jest tylko jeden - w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym we Wrocławiu. Do dzisiaj wykonano z jego użyciem zaledwie 68 operacji. Problemem nie są umiejętności lekarzy czy kwestie techniczne.
Za zdecydowanie większym wykorzystaniem tego robota przemawiają także względy medyczne. Nie ma jednak możliwości finansowania operacji za pomocą tego supernowoczesnego narzędzia w obecnym systemie rodzimej ochrony zdrowia.
Czy zatem Polski nie stać na więcej operacji z użyciem tego urządzenia? Jak stwierdza prof. Witkiewicz, Belgowie obliczyli np., że operacja robotowa jest o ok. 1400 euro tańsza od operacji otwartej i laparoskopowej. Uwzględnili w tym kontekście: skrócony czas pobytu chorego w szpitalu, minimalne zużycie krwi, mniejszą liczbę powikłań septycznych, zakażeń, szybszy powrót do pracy, a więc krótsze okresy zwolnień lekarskich i okresowych rent.
Jednym z głównych celów I Międzynarodowego Kongresu Polskiego Towarzystwa Chirurgii Robotowej (Wrocław, 1-3 marca 2012 r.) - jak podkreśla jego organizator, prof. Wojciech Witkiewicz - jest określenie rodzaju operacji, w których powinien być używany robot chirurgiczny oraz kwestii refundacji tych zabiegów przez NFZ.
Polski rozdział
Historia robotyki medycznej w Polsce rozpoczyna się w 2000 r. w zabrzańskiej Fundacji Rozwoju Kardiochirurgii, która podjęła się realizacji projektu robota chirurgicznego Robin Heart. Pierwszym polskim robotem, który ma szanse trafić na sale operacyjne, będzie powstały w latach 2007-2008 Robin Heart Vision, przeznaczony do pozycjonowania endoskopu w trakcie zabiegów chirurgicznych.
- Robot ten przeszedł już wszelkie testy kwalifikacji i generalnie mógłby się w najbliższej perspektywie znaleźć jako prototyp na sali operacyjnej. Niestety, nie mamy pieniędzy, aby tak wreszcie się stało - przyznaje dr Zbigniew Nawrat.
Więcej: Roboty medyczne naprawdę nie są już bajką, dlatego trzeba z nich korzystać
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Roboty medyczne: możemy je produkować, ale brakuje inwestorów