Skomentuj 
Podziel się!
Udostępnij
Twittnij
Wyślij
Drukuj
Istnieje wiele rodzajów chmur i każda z nich ma nam coś innego do zaoferowania. Spoglądając w niebo zauważymy stratusy, które ocieplają noc i ochładzają dzień, abyśmy czuli się komfortowo. Jakby wiedziały czego nam trzeba. Chmura o wdzięcznej nazwie "nimbostratus", w naszej strefie geograficznej, skutecznie nawodni glebę lub zrzuci śnieg, malując nasze otoczenie na kolor zielony lub biały. Nie inaczej przedstawia się sytuacja w przypadku chmur obliczeniowych, stworzonych aby ludziom pracowało się łatwiej i przyjemniej, systemy były bardziej wydaje i bezpieczne, a firmy bardziej efektywne i elastyczne.
Działanie w chmurze pozwala szybko reagować na zmieniające się potrzeby biznesowe i elastycznie dostosowywać do nich wykorzystywane zasoby IT - w czasie rzeczywistym (dzięki Internetowi), w systemie pay-per-use (płatność za faktyczne wykorzystanie), bez inwestowania w infrastrukturę, szkolenia pracowników, czy licencje na oprogramowanie. W zależności od tego czym się zajmujemy oraz jakie wyzwania biznesowe związane z IT stawia przed nami prowadzona działalność, możemy skorzystać z różnych typów chmur, które osłonią nas przed niebezpiecznym promieniowaniem, w postaci wysokich kosztów utrzymania IT, bolączki o bezpieczeństwo danych, problemów z wydajnością i szybkością działania aplikacji, niezbędnych do prowadzenia biznesu. Wystarczy zalogować się z jakiegokolwiek komputera z dostępem do Internetu, by zacząć korzystać z dobrodziejstw Cloud Computing. Oto kilka modeli chmurowych rozwiązań, które możemy wykorzystać:
- PaaS (ang. Platform as a Service), czyli Platforma jako usługa - jest skierowana głównie do programistów. Nie wymaga zakupu drogiego sprzętu i oprogramowania, czy późniejszych jego aktualizacji. Dostawca w ramach chmury udostępnia wirtualne środowisko wraz z potrzebnymi programami zainstalowanymi na jego serwerach.
- IaaS (ang. Infrastructure as a Service), czyli Infrastruktura jako usługa, w którym klient dzierżawi w chmurze całą infrastrukturę informatyczną, instaluje na niej swoje oprogramowanie, tworzy instancje swoich aplikacji i systemów i płaci tylko i wyłącznie za faktycznie zużytą moc serwerów.
- SaaS (Software as a Service), czyli Oprogramowanie jako usługa - model najpopularniejszy z punktu widzenia potrzeb firm nie informatycznych. Model ten jest niczym innym jak udostępnieniem konkretnej aplikacji, stworzonej przez dostawcę i znajdującej się na jego serwerze, poprzez sieć Internet. Nie wymaga od klienta jakiejkolwiek wiedzy IT, ani ingerencji w sprzęt lub system informatyczny. Jedyne wymagania po stronie klienta to komputer oraz dostęp do sieci. Spokój zapewnia fakt, że konfiguracją oraz utrzymaniem i serwisem zajmuje się dostawca usługi.
SaaS ma mocno biznesowy charakter, gdyż pozwala efektywnie zarządzać dostępnymi funduszami. Dostęp do aplikacji dostarczanych w tym modelu, to nie tylko brak konieczności budowania własnych wewnętrznych systemów, ale także niższe wydatki operacyjne, dzięki wyeliminowaniu kosztów utrzymania infrastruktury IT oraz zatrudnienia specjalistycznej kadry. Ponadto, klient nie ponosi kosztów aktualizacji oprogramowania, które jest zawsze świeże, jakby jadł chleb prosto z piekarni. Oprócz oszczędności, bardzo ważny wydaje się być przysłowiowy "święty spokój". I tak Kowalski przychodzi o godz. 8 do biura i włącza komputer. Podczas rozruchu wypija pyszną kawę i przegryza croissanta. Kpi z tego, że dnia poprzedniego zepsuł się serwer. Nie martwi się tym, że jego komputer nie był wymieniany od dawna. O 8:10 uruchamia firmową pocztę, najbardziej aktualny system do zarządzania finansami, CRM’a i zaczyna pracę. Dzięki rozwiązaniu chmurowemu awarią serwera zajęli się specjaliści, którzy serwer kolokują w data center w Polsce lub za granicą. Aplikacje, których używa Kowalski zainstalowane są na szybkich zewnętrznych komputerach, więc on swojego tak często wymieniać nie musi. A co najważniejsze - zapłaci tylko za faktyczne zużycie od włączenia aplikacji o 8.10, do wyłączenia o godzinie 16:00.
Mimo niewątpliwych zalet, jakie niesie ze sobą chmurowe rozwiązanie SaaS, wiele firm ma opory do składowania swoich danych na zewnętrznych serwerach. Pojawiają się wątpliwości co do bezpieczeństwa tego rozwiązania. Nie zawsze słusznie.
Dobrym przykładem może być firma Datapoint - dostawca usługi oferowanej w chmurze w modelu Saas, tzw. wirtualnego Data Room (ang. VDR). System Datapoint VDR wykorzystywany jest w transakcjach Fuzji i Przejęć i pozyskiwania kapitału (IPO, emisje obligacji), w przypadku których bezpieczeństwo danych, a bardzo często także poufność całej transakcji, są kluczowe. Dla klienta liczą się nie tylko zabezpieczenia fizyczne, ale cały system zarządzania bezpieczeństwem informacji.
Dzięki temu, że dane zgromadzone są na zewnętrznych serwerach, ich bezpieczeństwo nie zależy od tego, co stanie się z komputerem użytkownika, a szybkość działania aplikacji wynika z mocy obliczeniowej serwera. Firma przekazująca swoje poufne dane do umieszczenia w systemie VDR ma gwarancję zastosowania najwyższych możliwych standardów bezpieczeństwa, tak technicznych jak i organizacyjnych, w postaci m.in.: szyfrowania komunikacji kluczem szyfrującym, na poziomie jaki stosują serwisy bankowe (EV SSL 256bit), czy wieloetapowego uwierzytelniania użytkowników (także z wykorzystaniem kodów SMS). Nie bez znaczenia jest kolokowanie serwerów w najlepiej strzeżonych serwerowniach w Europie, czy gwarancja certyfikatu ISO 27 001 (norma regulująca kwestie zarządzania bezpieczeństwem informacji w organizacji).
Usługi oferowane przez Datapoint dostarczane są w modelu chmury, szczególnie korzystnym dla firm, działających na wielu rynkach jednocześnie, których priorytetem jest natychmiastowe udostępnienie danych klientom na całym świecie, w zależności od aktualnej potrzeby biznesowej. Usługa dostarczana jest w formie ustalonej i zwymiarowanej w aspekcie funkcjonalności i uwarunkowań związanych z realizowanym przez klienta projektem. Specyfikacja zasobów i konfiguracja infrastruktury IT jest niewidoczna dla użytkownika. Nie ma to jednak znaczenia, ponieważ o jakości decyduje funkcjonalność i dostępność usługi, a także wydajność samego systemu.
Przedzierając się przez mglistą postać chmury, pod tym modnym ostatnio pojęciem zaklasyfikować można szereg różnych aplikacji, usług, czy po prostu stron internetowych. Ale czy wszystkie w tak szlachetnym gronie powinny się znaleźć?
Bez wątpienia znajdą się tu Microsoft Office 365, wspomniany Datapoint, czy Google, z coraz bardziej zaawansowanym Gmailem, umożliwiającym nie tylko korzystanie z poczty elektronicznej, ale także wymianę zdjęć, dokumentów, itp. Kolejną kategorią wpisywaną przez nielicznych w SaaS są duże portale społecznościowe, takie jak np. Facebook, będące na dzień dzisiejszych kombajnem funkcji, do których potrzebujemy jedynie Internetu. Co ważniejsze, nie musimy za to wszystko płacić. Znajdą się też tacy, którzy powiedzą, że wrzucenie kilku zrobionych przez siebie zdjęć i udostępnienie ich na serwerze na sprzedaż również czyni ich dostawcami cloud computingu. Czy mają rację? Nie nam to oceniać, w końcu chmury są wysoko i nie musimy wiedzieć skąd się biorą i w jaki sposób powstają. Liczy się co nam dają i jakie są piękne.
Autor: Szczepan Polberg, Specjalista ds. rozwoju aplikacji, DATAPOINT VIRTUAL DATA ROOM
