Na koniec ubiegłego roku było 41,5 mln aktywnych kart w komórkach polaków. Co prawda przybyło ich mniej niż w latach poprzednich, ale zdecydowanie więcej, niż się spodziewano
- To wynik bardzo intensywnej dystrybucji usług na kartę - mówi w dzienniku menedżer jednego z operatorów. Orange oferował za darmo dodatkowe karty abonentom swoich usług. Dzisiaj dystrybuuje "darmówki" przez Internet. Play w ramach jednej tylko akcji promocyjnej rozdał 10 tys. kart. Starter Orange można mieć za darmo, ale z wliczoną pewną kwotą na usługi tej sieci (to dla operatora koszt zdobycia klienta).
Oczywiście część klientów zużywa tę kwotę i... wyrzuca starter do kosza, a średnio jeszcze przez 12 miesięcy operatorzy liczą go jako aktywny. Stąd tak dużo statystycznych użytkowników. Karty kosztują niewiele, więc operatorom opłaca się zalewanie nimi rynku. Liczą, że przynajmniej część z "obdarowanych" zacznie korzystać z usług, a w przyszłości podpisze umowę abonamentową. Kalkulacja wydaje się słuszna - wyjaśnia "Rz".
Urząd Komunikacji Elektronicznej chciałby rozstrzygnąć, ile kart jest tak naprawdę w użyciu. Jak podał portal Telepolis, urząd zwrócił się do operatorów z pytaniem, z ilu kart przedpłaconych zarejestrowanych w sieci wykonano połączenia w ciągu ostatnich trzech miesięcy.
W ciągu trzech pierwszych kwartałów 2007 r. operatorom przybyło prawie 2 mln nowych abonentów płacących rachunki (z uwzględnieniem oferty miks) i w znacznej części są to osoby, które wcześniej korzystały z usług na kartę - czytamy w dzienniku.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Rynek komórkowy bez dna