Rząd przymierza się do super przetargu publicznego, wdrożenia jednolitego systemu łączności. Projekt wlecze się od pięciu lat. Teraz władze mają nową motywację: Euro 2012.
Rząd musi podjąć decyzję o budowie w tym roku i najpóźniej na początku przyszłego ogłosić przetarg. Inaczej system nie będzie gotowy na Euro 2012. Decyzja niebagatelna, bo koszt budowy i utrzymania systemu może sięgnąć 3,5 - 4 mld zł (w ciągu 12 lat).
- Przedstawimy dwa warianty: budowę systemu w miastach (przede wszystkim tych, gdzie będą rozgrywane mecze), wzdłuż głównych tras komunikacyjnych i w strefie przygranicznej, bo do tego zobowiązuje nas układ z Schengen. Drugi wariant to budowa systemu ogólnopolskiego - mówi w "Rz" Piotr Durbajło, dyrektor Departamentu Infrastruktury Teleinformatycznej w MSWiA. Nie kryje, że według niego lepszy byłby projekt szerszy, który za jednym zamachem załatwia system komunikacji specjalnej dla wszystkich służb.
Wedle koncepcji MSWiA system mogłoby zrealizować konsorcjum rządu, władz miejskich, operatorów telekomunikacyjnych i być może firm energetycznych, które też potrzebują bezawaryjnego systemu łączności. W wariancie skromniejszym ciężar spocząłby na samorządach poszczególnych miast - gospodarzy Euro 2012. MSWiA obawia się jednak, że w tej sytuacji integracja systemu weźmie w łeb. Tym bardziej że resort wyraźnie skłania się ku jednej technologii: systemowi TETRA. To sprawdzony na świecie system łączność przeznaczony właśnie dla policji, służb ratowniczych i innych tego rodzaju jednostek - wyjaśnia dziennik.
Nie wszystkim w smak forowanie TETRY - padają opinie, że służby mogłyby wykorzystać istniejące sieci telefonii komórkowej, lokalne bezprzewodowe sieci WiMAX i budowaną przez Telekomunikację Polską ogólnopolską sieć radiową CDMA. Przynajmniej teoretycznie obniżyłoby to koszty tworzenia systemu.-
Teoretycznie tak, ale nikt tego jeszcze nie sprawdził w praktyce na obszarze całego kraju. Naszym zdaniem nie ma możliwość zbudowania w trzy - cztery lata pewnego systemu łączności w standardzie innym niż TETRA, spełniającym wymogi np. działań transgranicznych - twierdzi w "Rz" Piotr Durbajło. Sprawa jest drażliwa, bo chodzi o wielkie pieniądze. Chrapkę na nie mają dostawcy i firmy telekomunikacyjne.