Choć spór Apple'a i Samsunga dotyczy skomplikowanych patentów, to w praktyce może sprowadzić się do porównania krawędzi urządzeń wytwarzanych przez obie firmy
Samsung nie przyznaje się do winy i w odpowiedzi zarzuca konkurentowi naruszenie swoich patentów. Dotyczą one m.in. wykorzystania technologii 3G, integracji telefonu, kamery cyfrowej i poczty elektronicznej w jednym urządzeniu czy korzystania z aplikacji do słuchania MP3 w tle. Stawka jest wysoka, bo spór może zakończyć się nie tylko wysokimi odszkodowaniami, ale i zakazem sprzedaży w USA.
- Choć proces dotyczy wielu patentów, niektórych dosyć skomplikowanych pod względem technicznym, to przypuszczalnie ostateczna decyzja przysięgłych sprowadzi się do tego, czy Apple będzie w stanie przekonać jury, że Samsung skopiował zaokrąglone krawędzie i interfejs - ocenia w rozmowie z "Gazetą" Brian J. Love, doktor prawa i ekspert patentowy z Santa Clara University.
Dlaczego? Do tej pory tylko Apple powoływało swoich świadków. Samsung będzie miał swoją szansę w późniejszym etapie rozprawy. Prawie wszyscy zeznający na rzecz amerykańskiego koncernu porównywali wygląd iPhone'a i iPada z urządzeniami Samsunga. Pokazywanie dużej liczby zdjęć i projektów przypomina trochę zabawę pt. znajdź dziesięć różnic. - Apple broni tzw. patentu na wzór użytkowy, który w przypadku iPada na przykład obejmuje prostokątny komputer w postaci tabletu z zaokrąglonymi krawędziami - wyjaśnia Love. Czy nie jest to oczywisty wzór w przypadku produkcji tabletu? - Być może. Ale na to pytanie musi właśnie odpowiedzieć ława przysięgłych - odpowiada ekspert.
Samsung z jednej strony próbuje udowodnić, że Apple nie był pierwszym producentem urządzeń z zaokrąglonymi rogami, z drugiej musi przekonać ławę, że doszło do naruszenia jego patentów. To zadanie wymaga czegoś więcej niż porównywania zdjęć smartfonów.
- Patenty Samsunga dotyczące komunikacji bezprzewodowej zostały uznane za standardowe dla całej branży. W zamian za udostępnienie swojej technologii do szerokiego użytku Samsung ma prawo i obowiązek udzielania licencji wszystkim chętnym, kierując się przy tym zasadą "rozsądnych i niedyskryminujących" warunków - przypomina Love. Koreański koncern oskarża Apple'a, o to że korzysta z części jego patentów bez opłacania licencji. Apple ripostuje, że warunki przedstawione przez Samsunga nie były "rozsądne".
Kto ma rację w tym sporze, zadecyduje, zgodnie z amerykańskim prawem, dziewięcioosobowa ława przysięgłych. Wśród członków jury znalazła się gospodyni domowa, pracownik budowy, inżynier elektronik, agent ubezpieczeniowy i bezrobotny fan gier wideo. Rozprawa potrwa jeszcze przynajmniej trzy tygodnie. Decyzja ławy musi być jednomyślna.
- Granica między naruszeniem patentów a kreacją i tworzeniem jest zawsze cienka. Zwykle ta kwestia jest inaczej postrzegana przez każdego człowieka - tłumaczy "Gazecie" Love. Kto wygra? - Trudno przewidzieć decyzję. Jeszcze trudniej prognozować w kwestii procesów patentowych. Są to zwykle długie spory wymagające specjalistycznych zeznań i dowodów, których po części jury może po prostu nie zrozumieć - podsumowuje Love.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Spór Apple'a i Samsunga o patenty