Cztery fundusze zaangażowane w Sygnity od lipca straciły na tej inwestycji ponad 120 mln zł. Nie mają wyjścia - muszą tam zostać.
Jeszcze w czwartek spółka poinformowała, że wiceprezes kupił akcje za blisko 900 tys. zł. W piątek analitycy Unicredit podwyższyli rekomendację dla Sygnity ze "sprzedaj" do "kupuj". Dzięki nim kurs Sygnity wyraźnie odbił się od niedawnego dołka poniżej 40 zł. To była cena ponad dwukrotnie niższa od lipcowych notowań, a w relacji do rocznego szczytu obniżyła się nawet trzykrotnie - przypomniał "PB".
Nieoficjalne informacje są równie dobre - instytucje finansowe zaangażowane w akcje Sygnity nie opuszczą teraz akcjonariatu. Sentyment? Nie, zbyt dużo na niej straciły. Fundusze inwestycyjne i emerytalne liczą na jeszcze wyższe odbicie, by przynajmniej ograniczyć straty. Kapitalizacja Sygnity w styczniu wynosiła 1,34 mld zł. Na początku lipca wycena spadła do 915,89 mln zł. 23 sierpnia, po zmianach w zarządzie, słabych wynikach w II kwartale i letnich spadkach na GPW, spółka była warta już tylko 469,3 mln zł - czytamy w "PB".
Instytucje finansowe nie chcą oficjalnie mówić, czy wierzą w odrodzenie spółki. - Z zasady nie komentujemy naszych inwestycji - mówi "PB" Ewa Francuz, rzecznik Pioneera Pekao IM, kontrolujacego 6,4 proc. kapitału, który tylko od lipca do 23 sierpnia stracił na tej inwestycji prawie 32 mln zł.
Wypowiedzi spoza protokołu są dużo ciekawsze. Mówi się, że niektóre instytucje jeszcze niedawno rozważały sprzedaż akcji Sygnity. Przeszkodziła w tym niewielka płynność akcji Sygnity. Dlatego zmiany właścicielskie w sektorze graczy finansowych były w ostatnich miesiącach symboliczne. W połowie lipca o sprzedaży 30 tys. papierów informował tylko Commercial Union IM - czytamy w "Pulsie Biznesu".