Sygnity: ktoś wrabia nas w zmowę

Sygnity: ktoś wrabia nas w zmowę
Fot. Adobe Stock. Data dodania: 20 września 2022

Spółka szuka fałszerzy dokumentów i donosi do prokuratury.

Czy Sygnity weszło w zmowę cenową, czy też ktoś wrabia spółkę, fałszując dokumenty? Sprawę bada prokuratura i UOKiK - pisze "Puls Biznesu".

Zwrot akcji w sprawie rzekomej zmowy cenowej spółek z grupy Sygnity. Kontrolę w giełdowej firmie przeprowadził Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK). Prowadzi postępowanie wyjaśniające dotyczące przetargu na integrację baz danych Ministerstwa Środowiska, zorganizowanego przez Jednostkę Finansująco-Kontraktującą (JFK, część Fundacji Fundusz Współpracy), która pośredniczy w zamówieniach finansowanych z funduszy UE.

— Przekazaliśmy wszystkie dokumenty. Zależy nam na szybkim wyjaśnieniu — mówi Michał Michalski, rzecznik Sygnity.

Sprawę od początku roku wyjaśnia też prokuratura. W przetargu, który trafił pod lupę śledczych i UOKiK, grupa Sygnity złożyła dwie oferty: w jednej liderem było Sygnity (oferta za 3,3 mln zł), w drugiej — spółka zależna Aram (2,7 mln zł). Pozostałe oferty były droższe i przekraczały 4 mln zł. Ostatecznie Aram — zdaniem JFK — spóźnił się ze złożeniem jednego z zaświadczeń i został wykluczony. Konkurs powinno więc wygrać Sygnity. JFK uznała jednak, że spółki porozumiały się, a Aram celowo się wycofał, by wygrało droższe Sygnity. Dlatego wykluczyła i tę spółkę, zarzucając grupie zmowę cenową i wpływanie na wynik przetargu w celu osiągnięcia korzyści.

— Nie było powodów do wykluczenia spółki Aram z przetargu i posądzenia grupy Sygnity o czyn nieuczciwej konkurencji. Spółka Aram dopełniła wszelkich formalności związanych z udziałem w postępowaniu przetargowym — zapewnia jednak Michał Michalski, rzecznik Sygnity.

Giełdowa grupa twierdzi, że jest niewinna i ktoś stara się ją wrobić, podrabiając dokumenty.

— Dlatego spółka Aram złożyła w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa z art. 270 par. 1 kodeksu karnego (k.k.) polegającego na sfałszowaniu, a następnie użyciu sfałszowanego dokumentu — twierdzi Michał Michalski.

Dokument ten ma kluczowe znaczenie dla sprawy. Zdaniem JFK, wynika z niego, że „działania Sygnity i Aram (…) nie były rzetelne i uniemożliwiały obiektywne i bezstronne rozstrzygnięcie przetargu. (…) Treść dokumentu potwierdzała zasadność złożenia przez FFW zawiadomienia o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przez ww. podmioty przestępstwa (art. 305 par. 1 ustawy z dnia 6 czerwca 1997 r. Kodeks Karny)” — pisze JFK.

Co to za dokument? Sygnity twierdzi, że UOKiK okazał Aramowi kopię oświadczenia, z którego miałoby wynikać, że Aram wycofa się z przetargu, jeśli wygrywającym będzie Sygnity. Oświadczenie opatrzone jest pieczątką tej firmy i podpisem jej pracownika.

— Taki dokument nie został nigdy sporządzony przez spółkę Aram i w imieniu tej spółki — mówi Michał Michalski.

Argumentuje: nie zgadzają się sygnatury (w dokumentach spółki pod widniejącym na piśmie numerem jest inny dokument), użyto pieczątki dawno przez spółkę nieużywanej, a podpis pracownika został sfałszowany. Pracownik także poinformował prokuraturę o przestępstwie.

— Na logikę, jaka spółka wytworzyłaby tak pogrążający ją dokument? U nas nigdy nie składano takich zobowiązań. To fałszywka — mówi jeden z byłych pracowników Sygnity.

Jeśli tak jest, to kto wrabia Sygnity?

19,2307 proc. Dokładnie o tyle tańszy był Aram od Sygnity we wszystkich sześciu częściach składowych oferty. To, zdaniem JFK, dowód na zmowę cenową firm.

Jeśli UOKiK i prokurator udowodnią, że spółki grupy Sygnity się zmówiły, menedżerom za to odpowiedzialnym grozi postawienie zarzutów z art. 305 par. 1 kodeksu karnego, który mówi: „Kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, udaremnia lub utrudnia przetarg publiczny albo wchodzi w porozumienie z inną osobą działając na szkodę właściciela mienia albo osoby lub instytucji, na rzecz której przetarg jest dokonywany, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.

Sygnity twierdzi jednak, że ktoś spółkę wrabia, podrabiając i rozsyłając fałszywe dokumenty. Temu komuś grozi odpowiedzialność z art. 270 par. 1 kodeksu karnego, który mówi: „Kto, w celu użycia za autentyczny, podrabia lub przerabia dokument lub takiego dokumentu jako autentycznego używa, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”.
×

DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU JEST DOSTĘPNA DLA SUBSKRYBENTÓW STREFY PREMIUM PORTALU WNP.PL

lub poznaj nasze plany abonamentowe i wybierz odpowiedni dla siebie. Nie masz konta? Kliknij i załóż konto!

SŁOWA KLUCZOWE I ALERTY

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu

Podaj poprawny adres e-mail
W związku z bezpłatną subskrypcją zgadzam się na otrzymywanie na podany adres email informacji handlowych.
Informujemy, że dane przekazane w związku z zamówieniem newslettera będą przetwarzane zgodnie z Polityką Prywatności PTWP Online Sp. z o.o.

Usługa zostanie uruchomiania po kliknięciu w link aktywacyjny przesłany na podany adres email.

W każdej chwili możesz zrezygnować z otrzymywania newslettera i innych informacji.
Musisz zaznaczyć wymaganą zgodę

KOMENTARZE (0)

Do artykułu: Sygnity: ktoś wrabia nas w zmowę

NEWSLETTER

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

Polityka prywatności portali Grupy PTWP

Logowanie

Dla subskrybentów naszych usług (Strefa Premium, newslettery) oraz uczestników konferencji ogranizowanych przez Grupę PTWP

Nie pamiętasz hasła?

Nie masz jeszcze konta? Kliknij i zarejestruj się teraz!