Elektroniczna Platforma Usług Administracji Publicznej (ePUAP) miała wprowadzić urzędniczą Polskę w nowoczesność. "Dziennik Gazeta Prawna" wyjaśnia dlaczego tak się nie stało i czemu w praktyce nazywana jest ePułapką.
Co to oznacza? - otóż to, że tysiące oficjalnych dokumentów wysłanych przez interesantów, mogło zaginąć w wirtualnej otchłani, ponieważ adresaci nawet się nie zainteresowali tym, co się dzieje na ich kontach. Tymczasem średnio do każdej z tych instytucji spłynęło pięć pism, a były i takie, które tych pism dostały (a ściślej nie dostały) - 100. To tysiące niezałatwionych spraw urzędowych obywateli.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Urzędowe pisma wpadły w ePUAPkę