- Stoimy przed najtrudniejszym wyzwaniem od dekady. Ale w spółce wieje wiatr odnowy - mówi "Gazecie" Victor Saeijs, wiceprezes europejskiego oddziału Nokii.
Victor Saeijs, wiceprezes Nokia Europe: Powiedziałbym, że wiatr odnowy wieje w Nokii. Ale też, że mimo nadchodzących zmian nadal stawiamy i będziemy stawiać na to, co robiliśmy od zawsze - tworzenie świetnych telefonów dla różnych grup konsumentów.
W smartfonach, najbardziej rentownej gałęzi, Nokia została z tyłu. W pierwszym kwartale 2011 r. sprzedało się ponad 50 mln smartfonów więcej niż rok temu. W tej "nadwyżce" Nokia odpowiada za niespełna cztery miliony komórek.
- To prawda, ale mówimy o wyścigu, który naszym zdaniem dopiero się zaczął. Karty nie zostały jeszcze rozdane, będziemy walczyć o odzyskanie pole position [w Formule 1 to pierwsza pozycja na starcie wyścigu].
Wiążąc się z Microsoftem i jego platformą Windows Phone 7 i rezygnując z dotychczasowego lidera Symbiana?
- Wierzymy, że połączenie silnych stron Microsoftu i Nokii - doświadczenia w grach (konsola Xbox) czy wyszukiwaniu (Bing), naszej nawigacji (Navteq) czy technologii przetwarzania obrazów - pozwoli na sukces.
Pytanie brzmi: kiedy?
- Pierwszy telefon Nokii z systemem Microsoftu pojawi się jeszcze pod koniec tego roku, do masowej sprzedaży trafi w 2012 r. Ale podkreślam - nie rezygnujemy z Symbiana, nadal będziemy go rozwijać, przejście na Windows Phone 7 nie będzie nagłym skokiem, tylko stopniową ewolucją.
A kiedy zmianę zobaczymy w wynikach spółki?
- Jesteśmy spółką giełdową, to nie jest kwestia, o której mogę w tej chwili rozmawiać. Ale chcę podkreślić, że wspomniana współpraca z Microsoftem to tylko jeden z trzech filarów strategii. Drugi filar: nadal będziemy rozwijać całą serię nieco mniej zaawansowanych telefonów (tzw. feature phones). Wbrew pozorom tu też jest pole do innowacji, a w tej chwili to znacznie większy rynek niż smartfony.
A trzeci filar?
- Pracujemy nad tym, co w przyszłości może być następnym krokiem milowym w branży. Ale nie patrzymy na to, co oferują dziś konkurenci, by ich gonić. Nokia chce nadawać ton w branży, myślimy o rozwiązaniach, których na rynku jeszcze nie ma.
Apple oferuje w zasadzie jeden model telefonu. Może to jest recepta?
- Pamiętajmy, że Nokię wybierają bardzo różne grupy konsumentów. W tej chwili analizujemy nasze portfolio.
A co z aplikacjami? Dziś mało słychać o tym, by firmy - czy to biuro podróży, czy sklep - chwaliły się, że opracowały aplikację na Symbiana czy Windows Phone. Media też rzadko o tym piszą. Tylko iPhone, iPad, czasem Android.
- W Chinach nasz sklep Ovi z aplikacjami ma dwie trzecie rynku. We Włoszech osiągnęliśmy poziom miliona ściągnięć tygodniowo. Jeśli chodzi o Europę czy rynki krajów rozwijających się, na współpracę z twórcami aplikacji nie możemy narzekać. Polska też jest istotnym rynkiem, kilka aplikacji z Polski przekroczyło próg miliona pobrań. Nad rynkiem amerykańskim pracujemy.
W USA Nokia nigdy nie była silna. Ale wydawało się, że przynajmniej w Europie rozdaje karty. Tymczasem w ostatnim kwartale więcej telefonów sprzedał na Starym Kontynencie Samsung, a smartfonów - Apple. Nie zabolało?
- Powtórzę: wyścig dopiero się zaczął. Choć teraz stoimy przed najtrudniejszym wyzwaniem od dekady, to Nokia już kilkakrotnie przechodziła przez różne rynkowe cykle, zawsze z sukcesem. A konkurencja to dobra rzecz, daje bodziec do działania. Być może przez lata Nokia nie do końca wiedziała, jak i w którą stronę iść, być może niezbyt szybko reagowała na to, co działo się na rynku. Teraz wie.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Wiceprezes Nokii na Europę: wyścig dopiero się zaczął