Telekomunikacja Polska zabiera z polskich ulic telefony, bo nie przynoszą zysku. W miastach opłacalny jest co ósmy aparat, a na wsi co 25. Doprowadziły do tego wszechobecne komórki i pozwolenie Urzędu Komunikacji Elektronicznej. UKE uznał, że wystarczy jedna budka na 950 mieszkańców gminy. Do listopada 2006 był jeden aparat na 500 osób - pisze "Dziennik Łódzki".
Dlaczego UKE pozwolił TP SA na demontaż aparatów publicznych? Jak tłumaczy rzecznik UKE Jacek Strzałkowski, Telekomunikacja ma ustawowy obowiązek utrzymywania telefonów publicznych, ale spółka skarżyła się, że budki są deficytowe i coraz mniej osób z nich korzysta. Po długich analizach uznano, że wystarczy jeden telefon na 950 osób, na 2 tys. mieszkańców musi być zamontowany aparat dostosowany do potrzeb niepełnosprawnych.
W 2008 r. TP SA będzie mogła znów wystąpić z wnioskiem o zmniejszenie liczby budek. Taki wniosek trzeba uzasadnić ekonomicznie. Jednak - pisze dziennik - nie będzie to trudne. Z badań wynika, że tylko 10 proc. publicznych telefonów jest rentownych. W miastach opłacalny jest co ósmy aparat, a na wsi co 25.
UKE, zanim zezwolił na zmniejszenie liczby ulicznych aparatów, zlecił badanie opinii publicznej. Wynikało z niego, że 81 proc. respondentów w ciągu roku nie dzwoniło z budki. Spośród 19 proc. korzystających, aż 65 proc. czyniło to sporadycznie. Ankietowani uznali, że dzwoniliby częściej, gdyby usługa telefoniczna była tańsza. Niewiele osób wskazywało na małą liczbę aparatów na ulicach; aż 92 proc. przyznało, że posiada telefon komórkowy - podaje "Dziennik Łódzki".
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Większość budek telefonicznych zniknie z ulicy