Giełdowe spółki informatyczne trafiły pod lupę CBŚ za fikcyjne zlecenia dla podejrzanych firm. Pieniądze mogły iść na łapówki.
Śledztwo w tej sprawie wszczęło w 2005 r. Centralne Biuro Śledcze. Część wątków zakończyła się skierowaniem aktu oskarżenia do sądu, stąd wiadomo, że w aferę na pewno zamieszane są Softbank i Optimus za transakcje z lat 2000-01. Obie firmy należały wówczas do ścisłej czołówki rynku IT. Dziś pierwsza jest częścią Asseco Poland, druga przeżywa poważny kryzys.
Ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Śledczy mają też zeznania o innych przekrętach na znacznie większą skalę niż objęte aktem oskarżenia. Proceder fikcyjnych zleceń trwał latami i dotyczy też innych spółek, w tym — według zeznań świadków — Computerlandu (obecnie Sygnity).
— Nic nie wiem o tym, aby podobne praktyki miały u nas miejsce — mówi Michał Michalski, rzecznik Sygnity.
Straty wskutek działalności nieuczciwych menedżerów mogły sięgnąć dziesiątek milionów złotych. Afera jest wielowątkowa i była sprawdzana przez różne instytucje. Pod lupę wzięły ją urzędy kontroli skarbowej, kilka prokuratur i wydział wewnętrzny policji. Ten ostatni sporządził nawet raport o zawyżaniu kosztów informatyzacji administracji państwowej. Nikt jednak całej sprawy nie ujawnił.
Udowodnione już lewe zlecenia nadzorował znany na rynku IT menedżer — Adam Półgrabia, dziś wiceprezes JW Projan. To były członek zarządu Invar System, wiceprezes Optimusa, wiceprezes Softbanku, wiceprezes Bonair, dyrektor generalny sektora publicznego i prokurent w Computerlandzie i Sygnity, były członek prezydium Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji.
We wszystkich firmach odpowiadał za sektor publiczny. W Optimusie m.in. brał udział w realizacji kontraktu na budowę systemu wspomagania dowodzenia policji i dostawach sprzętu dla szkół. Po przejściu do Softbanku kierowany przez niego zespół zdobył m.in. kontrakty na rozbudowę głównego systemu informatycznego w KGP, dostawę sprzętu dla MEN i Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Miał rzekomo dobre kontakty w NATO, służbach specjalnych i mundurowych.
Gdy w 2003 r. przechodził do Computerlandu, zarząd tej spółki bardzo liczył na zdobycie silnej pozycji w sektorze publicznym i przez kilka lat ślepo ufał dyrektorowi mimo pogarszających się wyników i kilku poważnych wpadek.
— Pamiętam, jak zarząd wysłał do pracowników list o Adamie, wychwalając go i informując, jakie to perspektywy w sektorze publicznym się przed nami otwierają — wspomina jeden z pracowników.
Za kadencji dyrektora m.in. ARiMR wypowiedziała CL umowę, oskarżając o fałszerstwa przy realizacji prac i nakładając wysokie kary finansowe, a IBM, największa firma IT na świecie, zerwała z polską spółką umowę partnerską z powodu zawyżania marż. Głośne w światku IT były wpadki z dostawami komputerów i sprzętu dla wojska (kary za nieterminowość w dostawach komputerów i wpadka ze złym podliczeniem oferty na sprzęt sieciowy). Następca CL — Sygnity — po analizie kontraktów w administracji na wiele z nich utworzył rezerwy, przyznając, że są nierentowne. Półgrabia odszedł ze spółki w końcu 2007 r., zostawiając ją z długami i stratami sięgającymi setek milionów złotych, do których częściowo przyczynił się kierowany przez niego dział administracji publicznej. Mimo to żegnany był bez pretensji.
Dziś okazuje się, że już w 2005 r. ówczesnemu dyrektorowi CL postawiono poważne zarzuty o nierzetelną rachunkowość i wydatki na usługi, których wykonanie nie zostało udokumentowane. Dotyczyły zleceń Softbanku przy kontraktach dla policji, Poczty Polskiej, GUS i MEN. Instalację i skomplikowane konfiguracje sprzętu w tych instytucjach Półgrabia zlecił jednoosobowej firmie Petroteck, która zajmowała się… handlem paliwami. Ta z kolei tworzyła łańcuszek podwykonawców (m.in. takich firm jak Fabian, Triumwirat, Kaszub), wystawiających kolejne fikcyjne faktury, żeby podwyższyć koszty i unikać płacenia podatków od wyprowadzonych z Softbanku pieniędzy.
— Informował, że tak musi być — mówi przedstawiciel jednej ze spółek IT, który przyznaje, że umowy i faktury były finansowane przy pełnej świadomości, że zlecenia są fikcyjne.
Po przedstawieniu zarzutów Półgrabia zdecydował się dobrowolnie poddać karze, płacąc 100 tys. zł grzywny i koszty sądowe. Niewielka kara zważywszy na fakt, że dzięki jego podpisom z Softbanku wypłynęło na lewe faktury co najmniej 1,5 mln zł. Softbank przeanalizował straty i ocenił, że na lewych zleceniach stracił blisko 3 mln zł.
Mimo zarzutów i kary wciąż był najważniejszym dyrektorem w Sygnity.
Adam Półgrabia nie chce się wypowiadać na temat tego, czy lewe zlecenia były jego pomysłem, czy też dostawał polecenia ich wystawiania oraz czemu miały służyć zgromadzone w ten sposób fundusze.
— Poddałem się dobrowolnie karze. Jestem świadkiem w tej sprawie. Nie będę komentował — mówi Adam Półgrabia.
"Przez rachunki (podejrzanych firm — red.) przechodziły bardzo duże kwoty. Na rachunku N. (jeden z oskarżonych współpracujący z Petroteckiem — red.) były przyjmowane pieniądze, a potem wypłacał je i komuś oddawał zatrzymując część. Z rachunku N. te pieniądze pobierały też inne osoby" — zeznawała w sądzie inspektor kontroli skarbowej.
Prezesi spółek zapewniają, że o procederze nie wiedzieli, a nieuczciwy menedżer działał na własną rękę.
W aktach śledztwa przewijają się nazwy innych dużych instytucji i firm. Jeden z oskarżonych stwierdził na przesłuchaniu, że Petroteckowi podzlecano umowy dla Microsoftu i NBP, ale potem wycofał się. Świadków pytano też o usługi realizowane dla BRE Banku czy Katolickiej Agencji Informacyjnej, dla których podejrzane firmy miały wykonać opracowania dotyczące portali internetowych i intranetowych - podaje "Puls Biznesu".
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Wielka afera w spółkach IT